Jak już wspomniałam w poprzednim
poście, Warszawski Festiwal Filmowy należy do największych tego typu wydarzeń w
Polsce.
O jego klasie niech świadczy chociażby fakt, że jako jedyny polski festiwal filmowy został w 2009 roku zaliczony do tzw. "kategorii A", skupiającej najbardziej prestiżowe festiwale filmowe na świecie. Listę tę ustala FIAPF (Międzynarodowa Federacja Stowarzyszeń Producentów Filmowych), a znajdują się na niej takie festiwale jak Cannes, Berlin i Wenecja, zatem bardzo zaszczytne towarzystwo :)
Pełna lista znajduje się tu: http://www.fiapf.org/intfilmfestivals_sites.asp
Warszawski Festiwal Filmowy, założony w 1985 roku, funkcjonujący początkowo jako Warszawski Tydzień Filmowy, od pierwszych lat istnienia cieszył się ogromną popularnością, pozwalając widzom, pozbawionym wskutek PRL-owskiej cenzury dostępu do wielu dzieł uznanych za „kontrowersyjne”, na zaczerpnięcie łyku światowego filmowego powietrza.
O jego klasie niech świadczy chociażby fakt, że jako jedyny polski festiwal filmowy został w 2009 roku zaliczony do tzw. "kategorii A", skupiającej najbardziej prestiżowe festiwale filmowe na świecie. Listę tę ustala FIAPF (Międzynarodowa Federacja Stowarzyszeń Producentów Filmowych), a znajdują się na niej takie festiwale jak Cannes, Berlin i Wenecja, zatem bardzo zaszczytne towarzystwo :)
Pełna lista znajduje się tu: http://www.fiapf.org/intfilmfestivals_sites.asp
Warszawski Festiwal Filmowy, założony w 1985 roku, funkcjonujący początkowo jako Warszawski Tydzień Filmowy, od pierwszych lat istnienia cieszył się ogromną popularnością, pozwalając widzom, pozbawionym wskutek PRL-owskiej cenzury dostępu do wielu dzieł uznanych za „kontrowersyjne”, na zaczerpnięcie łyku światowego filmowego powietrza.
Kosztowało to zresztą
organizatorów sporo nerwów (przykładowo, w 1988 roku cenzura zablokowała pokaz
greckiego filmu Anioł).
Kilometrowe kolejki (w trakcie przedsprzedaży
karnetów prowadzono nawet zapisy!) ustawiające się w latach 80. do kas
pierwszych festiwalowych kin Kultura (1985-1986r.) oraz Atlantic i Palladium (od
1987 r.) sprzyjały zawieraniu nowych, opartych na wspólnej pasji, znajomości. Tłumy
wypełniały nawet seanse zaczynające się o 7 rano, zaś przestrzeń pomiędzy
Atlantikiem i Palladium zamieniała się w swoiste centrum kulturalne.
Podobnie jest i dziś: wypełnione
po brzegi (nierzadkim widokiem są widzowie leżący plackiem pod ekranem – do
których zresztą się w tym roku zaliczyłam) sale kinowe przesiąknięte są szczególną
atmosferą, sprzyjającą wspólnemu przeżywaniu i wymianie filmowych emocji.
Choć Warszawskiemu Festiwalowi
niejednokrotnie zarzucano brak konkretnej linii programowej (o innych
zarzutach lepiej wspominać nie będę), moim zdaniem taki stan rzeczy jest w
gruncie rzeczy dużą zaletą, daje bowiem każdemu możliwość znalezienia czegoś
dla siebie, czy jest się wielbicielem dokumentów, kameralnych dramatów czy dziwacznych
i szalonych fabuł.
Jako wierny miłośnik tych
ostatnich, szczególnie doceniam wkład Festiwalu w rozwój mojej pasji. Na każdej
„zaliczonej” przeze mnie edycji dokonałam przynajmniej jednego odkrycia, o
którym pamięć żyje po dzień dzisiejszy (żeby wymienić chociażby Symbol, Kaboom czy Dmuchaną lalkę). Nie inaczej było i w tym roku; wśród obejrzanej
dwudziestki na szczególne wyróżnienie zasługują cztery filmy, może
niekoniecznie dostarczające głębokich refleksji i przemyśleń egzystencjalnych,
ale cechujące się bardzo ciekawym podejściem do tematu i nie pozostawiające
widzowi ani chwili na nudę (na niektórych z nich wręcz trudno było momentami złapać
dech!). Żeby jednak nie przesadzić z długością tekstu, filmom tym (a także
kilku innym) poświęcę osobne posty.
CD nastąpi wkrótce :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz