sobota, 10 listopada 2012

28. WFF po raz ostatni



Jeżeli ktoś myślał, że trzy teksty o WFF-ie wyczerpują moje możliwości twórcze, to był w błędzie. Nie zważając na potencjalne protesty i znużenie czytelników wałkowaniem ciągle tego samego tematu, czuję się w obowiązku wyczerpać go do cna. Wszak WFF odbywa się tylko raz do roku, a żadnemu innemu festiwalowi z całą pewnością nie poświęcę już tyle uwagi.
Do kontynuacji wątku skłoniły mnie pierwotnie jeszcze dwa tytuły, których pominąć bez słowa nie mogę, i którym należy się przyjrzeć, gdy tylko nadarzy się ku temu okazja.
Tytuły owe mają ze sobą wiele wspólnego: obydwa podejmują ponure i niezbyt przyjemne w odbiorze tematy, ale zarówno jeden, jak i drugi porusza i przejmuje dogłębnie, nie pozwalając oderwać oczu od ekranu. Ponadto, oba seanse pozostawiły znaczną część widowni w stanie emocjonalnej rozsypki (co przejawiało się ponadprzeciętnym zużyciem chusteczek do nosa), mnie zaś w depresji i niemożności skupienia się na kolejnych filmach.

Pierwszym z omawianych obrazów jest rosyjska Córka w reżyserii Natalyi Nazarovej i Aleksandra Kasatkina. Fani kina znad Wołgi powinni wiedzieć, czego się można spodziewać i, że tak to ujmę, nie zawiodą się. Podobnie jak w większości dzieł naszych wschodnich sąsiadów, i tu odnajdziemy przygnębiające otoczenie, przypominające co bardziej podejrzane polskie okolice, i niezbyt optymistyczny obraz ludzkości. Jedną z przyczyn tej mało pocieszającej wizji staje się seria morderstw dokonywanych na młodych dziewczynach powracających z zakrapianych alkoholem imprez.
Tytułową bohaterką Córki jest nastoletnia Inna, osierocona przez matkę i wychowywana przez niezwykle surowego ojca. Gdy zaprzyjaźnia się z Maszą, nową dziewczyną, która pojawia się w szkole, nie wie jeszcze, jak dramatyczne konsekwencje będzie dla niej miała ta znajomość.
Mimo pozornie optymistycznego, dającego nadzieję finału, w którym niektórzy widzowie szukali pokrzepienia po przeżytej na sali kinowej traumie, ja zostałam przez Córkę pozbawiona złudzeń co do kondycji natury ludzkiej. Czy stanowi to zachętę do zobaczenia filmu? - to każdy musi rozważyć indywidualnie. Niemniej film jest naprawdę dobry, o czym może świadczyć chociażby uhonorowanie go nagrodą FIPRESCI, uważaną zwykle za o wiele bardziej wiarygodną niż Grand Prix (dotyczy to nie tylko WFF-u, ale i każdego innego większego festiwalu filmowego).

Córka, reż. Natalya Nazarova i Aleksandr Kasatkin

Jednakże, nigdy nie jest tak źle, żeby nie mogło być gorzej. Przekona się o tym ten, kto obejrzy drugi film, szwajcarsko-niemieckie Skradzione dzieciństwo. Pod względem pesymizmu nawet Córka nie wytrzymuje konkurencji, gdyż jej „rywal” nie daje choćby pozorów nadziei, które Nazarova i Kasatkin zaserwowali nam w finale.
Skradzione dzieciństwo to historia dwójki dzieci, które z różnych przyczyn trafiają do rodziny zastępczej, mającej zapewnić im opiekę w zamian za pomoc przy pracy w gospodarstwie. Nietrudno się domyślić, że ich losy nie będą wesołe…
Największą siłą Skradzionego dzieciństwa jest jego niejednoznaczność, przez co uderza on w widza ze zdwojoną siłą. Mimo oczywistej i uzasadnionej niechęci do postaci członków rodziny zastępczej, trzeba przyznać, że i oni nie są całkowicie winni zaistniałej sytuacji, i że głównym winowajcą jest w rzeczywistości szeroko pojęty system, z którym, jak wiadomo, wygrać nie sposób. Ten przykry i myślę, że dobrze nam znany wniosek, a także wielowymiarowi bohaterowie oraz umiejętne przedstawienie złożonego problemu sprawiają, że film pozostaje w głowie jak kłująca zadra, którą bardzo trudno usunąć.


Skradzione dzieciństwo, reż. Markus Imboden


 Na koniec (tym razem już naprawdę), w ramach odpoczynku po dość ponurym tekście powyżej, krótkie zestawienie pozostałych filmów, które warto obejrzeć oraz tych, które lepiej omijać szerokim łukiem.



WARTO

-Samsara – właściwie powinna znaleźć się w odkryciach, i to w ścisłej czołówce, ale ponieważ zobaczyłam ją już po festiwalu, umieszczam tutaj, co w żadnym razie nie umniejsza jej wartości. Oszałamiające i hipnotyzujące widowisko, poemat o świecie, życiu, Bogu, człowieku i wszystkich pozostałych sprawach, które przyjdą do głowy w trakcie seansu.
A nawet jeśli nie przyjdą, możliwość ujrzenia miejsc, których bez pomocy kamery filmowej raczej nigdy nie zobaczymy, powinna być wystarczającą zachętą. 
Uwaga: oglądanie Samsary na ekranie mniejszym niż kinowy kompletnie mija się z celem!

-Blondynka – dla tych, którym piękna forma pozwala przymknąć oko na mało odkrywczą czy  porywającą treść

-Gwiazdeczka – historia przyjaźni młodej dziewczyny i starej kobiety, pokazująca potrzebę bliskości w dzisiejszym zatomizowanym świecie pełnym nic nie znaczących, powierzchownych znajomości

-Bez entuzjazmu – interesujący obraz relacji między człowiekiem i pieniądzem

OMIJAĆ

-Martwy i szczęśliwy – pomysł równie ciekawy jak nieciekawe jego wykonanie. Nuda.

-Killing Time – opis zapowiada hołd dla kina Tarantino, co tylko pogłębia poczucie przepaści dzielącej rumuńskiego ucznia i amerykańskiego mistrza. Najlepszy w tym filmie jest tytuł.

-Wielkie wejście – tytuł, z którego zaczerpnęłam inspirację w pierwszym poście. Wejście jest jednak co najwyżej średnie; opowiadający historię punka i jego brata film nie przekonuje, a przy tym jest pozbawiony punkowej energii i brawury .

-Węgry 2011, Making of Jesus Christ, Gdy zapadnie noc – ja osobiście nie widziałam, ale widzowie opuszczający sale grubo przed zakończeniem seansu oraz nieoficjalna walka o tytuł najgorszego filmu festiwalu powinny poważnie dać do myślenia.

PS. Być może ktoś zauważył brak dokumentów w zestawieniu (z wyjątkiem Samsary, ale to nie taki znów typowy dokument); absolutnie nie oznacza to braku dobrych pozycji w tym gatunku, ale raczej moją własną i osobistą niechęć do niego.
Fanom dokumentów polecam przyjrzenie się pierwszej dziesiątce Plebiscytu Publiczności, gdyż w tej kategorii, w odróżnieniu od fabuł, ponoć naprawdę oddaje on to, co najlepsze.
Szczególnie To nie Kalifornia wzbudził taki entuzjazm wśród wielu moich znajomych, że do dziś żałuję, że ten akurat dokument mnie ominął.

Pierwsza dziesiątka Plebiscytu Publiczności – dokumenty:

1 Far Out Isn't Far Enough: The Tomi Ungerer Story
2 This Ain't California
3 Ping Pong
4 Trash Dance
5 Samsara
6 One Day After Peace
7 Stolen Seas
8 The Queen of Versailles
9 Hitler's Children
10 Soundbreaker


Dla porządku także fabuły:

1 Imagine
2 Operation E
3 The Foster Boy
4 Blancanieves
5 The Daughter
6 End of Watch
7 God's Neighbors
8 The Holy Quaternity
9 Aftermath
10 The Sessions


Resztę nagród znajdziecie tu:
http://www.wff.pl/pl/nagroda-publicznosci/



4 komentarze:

  1. Wspaniały blog ! Uwielbiam dobre filmy, niestety nigdy nie mam czasu aby je oglądać :<

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak to jest z tymi festiwalami, ma się taki natłok myśli i obrazów, że trudno się z niego przez długi czas wygrzebać :)). Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  3. tak właśnie, widzę że dobrze wiesz jak to jest ;))

    OdpowiedzUsuń