Po tak fantastycznym wstępie i reklamie, jaką poczyniła
Amandine, znana również pod nieco bardziej tajemniczą ksywką A., nie pozostaje
nic innego jak tylko zrobić Wielkie Wejście (wielkie litery nie są tu
przypadkowo, a czemu – to okaże się później).
Większość informacji dotyczących mojej osoby (a raczej moich preferencji filmowych, kwestii najistotniejszej w kontekście tego bloga) zawartych jest w profilu; tytułem Wielkiego Wejścia mogę ewentualnie dodać, że film jest moim Wielkim Hobby od X lat, a ostatnio nałóg ten pogłębia się z niepokojącą szybkością i intensywnością. Do tej pory zajmowałam się filmem raczej od strony organizacyjnej, poprzez udział w wolontariatach na festiwalach filmowych czy prowadzenie własnego projektu dla twórców kina niezależnego w KINO.LAB (o tym zapewne napiszę szerzej w przyszłości, póki co wrzucam linka z info o nadchodzącej edycji – przy okazji zapraszam już 11 listopada! http://kinolab.art.pl/film.php?id=4124).
Pisanie o filmach jest jednak dla mnie czynnością stosunkowo nową (nie licząc komentarzy na forach internetowych), czynioną bardziej zabawowo niż profesjonalnie, dlatego z góry proszę o wyrozumiałość dla mego stylu lub może jego braku.
Teraz do rzeczy. Bycie wolontariuszem na festiwalach filmowych ma wiele niewątpliwych zalet, do których należy przede wszystkim możliwość oglądania niezliczonej ilości filmów za darmo.
Będąc od kilku lat wiernym przyjacielem jednego z
największych filmowych wydarzeń w Polsce, a mianowicie Warszawskiego Festiwalu
Filmowego, i w tym roku skorzystałam z naszej przyjaźni, aby napełnić głowę
kilkunastoma (konkretnie dwudziestoma) filmami, z których znakomita większość
najprawdopodobniej nigdy nie zawita na ekrany naszych kin (można co najwyżej
liczyć na większą elastyczność rynku DVD, ale i tu pewności nigdy nie ma).
Zatem, jak łatwo już teraz wywnioskować, tego właśnie dotyczyć będzie ów post-niespodzianka, który powinien pojawić się na blogu w przeciągu kilku kolejnych dni (w chwili obecnej nie wiem jeszcze, czy jego długość pozwoli na jednorazowe dodanie, czy też podzielę go na części – to wyjdzie w praniu). Myślę, że warto będzie poświęcić mu chwilę uwagi, gdyż filmy pokazywane na WFF-ie – niezależnie od różnorakich problemów nękających festiwal – pozostają niezmiennie interesujące, zaskakujące i przywracające wiarę w kino (którą ja osobiście, patrząc na najnowsze dokonania filmowe, promowane jako ARTYSTYCZNE WYDARZENIA MIESIĄCA/ROKU/STULECIA, coraz bardziej tracę).
Do zobaczenia wkrótce,
M.
Tęsknię za wolontariatami na festiwalach, kiedyś jeździłam regularnie. Teraz niestety tryb życia i pracy nie pozwalają mi na wyjazdy na cały festiwal. Ja pracowałam głównie przy Nowych Horyzontach, mam bardzo miłe wspomnienia.
OdpowiedzUsuńI smutne to jest, że tyle filmów nigdy nie trafi do dystrybucji. A są naprawdę niesamowite.
Pozdrawiam!
Też bardzo mnie smuci, że tak wspaniałe filmy, jakie pokazywane są na festiwalach, w ogromnej większości nie dotrą do szerszej publiczności. Chociaż...może też w tym tkwi ich urok? ;)
UsuńO Nowych Horyzontach słyszałam wiele dobrego, zresztą rozmiary tego festiwalu (chyba żaden inny nie cieszy się takim bogactwem imprez towarzyszących) rosną z roku na rok. Marzę żeby kiedyś na niego pojechać :)
Pozdrawiam,
M.
Pozostaje mi życzyć Ci, żebyś swoje marzenie jak najszybciej spełniła, bo naprawdę warto. Pozdrawiam serdecznie :).
UsuńA więc czekam na recenzje z tegoż festiwalu ( o którym swoja drogą nic nie słyszałam-jak to możliwe :O) Być może dlatego, iż jestem z Wrocławia a tu mamy swoje własne filmowe święto. Nowe horyzonty. I DCF kino gdzie można obejrzeć nie tylko komercyjne filmy. Kino jest świetne uwolnione od smrodu popcornu wielkich multipleksów.
OdpowiedzUsuń:)
O tak, kina studyjne są świetne, ja właściwie już tylko do takich uczęszczam,bo repertuar i publiczność multipleksów wykańczają mnie psychicznie :/ Na szczęście Warszawa oferuje ich szeroki wybór.
UsuńTak jak pisałam w drugim komentarzu, Nowe Horyzonty to świetny festiwal, którego można Wam zazdrościć, ale WFF to już klasa sama w sobie, i to od wielu lat, tak że zapraszam na kolejną edycję; zaręczam, że warto! :)