wtorek, 24 lipca 2012

"Kręgosłup diabła" - recenzja


Mroczny świat del Toro

         Hiszpania to nie tylko kraj pięknych, malowniczych widoków, pachnącej różnorodnymi przyprawami kuchni, corridy i flamenco. Hiszpania to także kraj kontrastów, ciemnych zaułków, wąskich uliczek, oryginalnych, zadziwiających dzieł oraz bogatej w bolesne doświadczenia historii. Wszystko to powoduje, że hiszpańskie kino jest wyjątkowo mroczne, nieprzewidywalne, pełne fantastyki, motywów baśniowych i mitologicznych, ale także, a może przede wszystkim, przekazuje ważne prawdy życiowe. Jednymi z najbardziej popularnych motywów wykorzystywanych w hiszpańskich produkcjach są motywy grozy i tajemniczości.

         Prym w zastosowaniu tych motywów wiodą hiszpańskojęzyczne kreacje Meksykanina o polskich korzeniach – reżysera Guillermo del Toro. Najwybitniejszymi jego filmami, docenionymi zarówno przez krytykę (m.in. BAFTA za „Labirynt fauna”), jak i przez widzów na całym świecie są obrazy „Kręgosłup diabła” (hiszp. „El espinazo del diablo”) z 2001 roku oraz „Labirynt fauna” (hiszp. „El laberinto del fauno”) z roku 2006. Oba te filmy oparte są na podobnej konwencji, zastosowane zostały w nich podobne zabiegi, techniki. Jednak te podobieństwa nie sprawiają, że widz czuje się znudzony filmami del Toro. Sprawia natomiast, że jego filmy są powszechnie rozpoznawalne, doceniane za klimat, a sam styl meksykańskiego reżysera jest stylem niepowtarzalnym i wyjątkowym.

„Kręgosłup diabła” – opowieść o niewidzialnym

            „Kręgosłup diabła” jest opowieścią o małym chłopcu – Carlosie ( w tej roli Fernando Tielve, znany także z późniejszej roli w „Niezasłanych łóżkach”). Kiedy zostaje osierocony przez ojca – żołnierza walczącego w hiszpańskiej wojnie domowej trafia do sierocińca Santa Lucia, gdzie spotyka chłopców takich jak on – samotnych, opuszczonych, niepotrafiących odnaleźć się w nowej rzeczywistości – rzeczywistości niezwykle brutalnej i przerażającej. W tym mrocznym miejscu udaje mu  się znaleźć przyjaciela i powiernika w postaci jednego z opiekunów, doktora Casaresa. To u niego szuka pomocy, kiedy pierwszej nocy ukazuje mu się duch pewnego chłopca. Bo czym jest właściwie duch?  „Okropnym wydarzeniem, które wciąż powraca. Chwilą bólu. Czymś martwym co niekiedy wciąż zdaje się żywe. Uczuciem zawieszonym w czasie, jak niewyraźne zdjęcie, jak owad uwięziony w bursztynie.” Postać ducha jest integralną częścią filmu, stanowi metaforę niezawinionego cierpienia, bólu i nieszczęścia, a jednocześnie przypomina o potrzebie zemsty, przypomina, że nie jest łatwo zaznać spokoju po śmierci. 
Przejmująca muzyka towarzysząca pojawianiu się zjawy potęguje u widza uczucie grozy, a mistrzowskie zdjęcia Guillermo Navarro wspaniale oddają klimat budowany przez reżysera od pierwszych minut filmu. Klimat, który powoduje, że dwie opowieści stają się jedną i doskonale ze sobą współgrają. Del Toro łączy w jednym obrazie kilka gatunków filmowych, jednak robi to w określonym celu – aby ukazać złożoność świata i ludzkiej natury, chaos, wojnę, mrok człowieczej duszy, ale także jej dobroć. „Kręgosłup diabła” jest więc jako dramat historią zagubionego chłopca, przeżywającego trudne chwile w sierocińcu, jako dramat historyczny ukazuje codzienną brutalność hiszpańskiej wojny domowej, jako horror wreszcie opowiada o duchu szukającym zarówno zemsty, jak i spokoju. 
Jako całość jest wspaniałym przykładem kina grozy, łączącego w sobie elementy różnych koncepcji, epok, gatunków i założeń. Jest dziełem, które wywołuje u widza całą gamę emocji – zarówno smutek, jak i radość, przerażenie, napięcie i strach, ale także spokój, błogość (upragnione katharsis), które przychodzi wraz z zakończeniem historii. Historii pięknej choć brutalnej i przesiąkniętej złem.

2 komentarze: