poniedziałek, 3 września 2012

"Musimy porozmawiać o Kevinie" - recenzja

Są filmy, o których nie jest łatwo zapomnieć mimo upływającego nieubłaganie czasu. Które przeżywamy całym sobą. Na których drżymy, płaczemy, myślimy, popadamy w zadumę. Które zmieniają (lub utwierdzają) nasze poglądy na niektóre ważne sprawy. Musimy porozmawiać o Kevinie szkockiej reżyserki Lynny Ramsay jest z pewnością jednym z nich. Ramsay powraca w wielkim stylu po dziesięcioletniej przerwie. Snuje niezwykła opowieść.

Obraz opowiada historię relacji między tytułowym Kevinem (wybitna kreacja młodego Ezry Millera) – demonicznym, niepokojącym nastolatkiem – a jego matką (w tej roli świetna, jak zawsze, Tilda Swinton). Chłopak niemal od momentu narodzin jest do szpiku kości przesiąknięty złem i nienawiścią (zwłaszcza wobec swojej matki). Manipuluje swoim otoczeniem, nie uznaje żadnych innych zasad, poza tymi które sam stworzył w swoim chorym umyśle. O tak, Kevin to z pewnością chłopak chory. Ale na co? Czy można być chorym na zło?

Film stawia także wiele innych pytań: Czy to, jaki jest Kevin jest także winą matki chłopaka? Czy trzeba wziąć odpowiedzialność za czyny swoich dzieci? Czy można nie kochać swojego dziecka? Jak społeczeństwo ma traktować rodzicielkę zbrodniarza? Jak postąpić? Jak się zachować? I wreszcie: jak żyć?
Nie ma prostych odpowiedzi, zwłaszcza w tym filmie, który jest niezwykle trudny i wyzywający. Nic nie podaje na tacy. Trzeba włożyć odrobinę siebie, aby coś z tego filmu wynieść. Skłania do przemyśleń, rozważań. Choćby tak prostych, jak te które usłyszałam w kinie po seansie: „Teraz już wiem, że nie chcę mieć dzieci.”.

Musimy porozmawiać o Kevinie to fantastyczny, trzymający do ostatnich minut w napięciu thriller bezlitośnie obnażający najmroczniejsze zakamarki ludzkiej duszy. Prowokuje, pociąga i nie daje o sobie zapomnieć na długo.


Do przeczytania wkrótce
Amandine

2 komentarze:

  1. film dobry, dający do myślenia. Głównie nad kwestią ZŁA, które nie wiadomo czy jest wrodzone (lub wyssane z mlekiem matki), czy też nabyte będące rysą na płycie, defektem w naturze?

    35milimetr.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń